Małżeństwo – spacer nad przepaścią czy ekskluzywne przywileje dla wąskiego grona wybranych?
W ubiegłym tygodniu publikowaliśmy tutaj esej Katarzyny Taczyńskiej o obrazie noszącym tytuł Strojenie panny młodej. Fakt ten zainspirował mnie do tego, aby przypomnieć (sobie i Państwu) rozmowę z cyklu Wolno(ść), jaki współtworzę wraz z Agą Kacprzyk dla Fundacji Sztuka Wolności.
Gdybym nie doświadczyła tego na własnym umyśle, nie uwierzyłabym, że można odchodzić od zmysłów uzyskawszy status żony. A przecież, kilka lat wcześniej nieco bardziej doświadczona koleżanka powiedziała mi: ja nie mogę być żoną, ja się duszę w małżeństwie. Po czym rozwiodła się z mężem i jest z nim w relacji po dziś dzień. Nie uwierzyłabym, potrzebowałam doświadczyć tego samodzielnie. Półtora roku temu nagrałam o tym rozmowę z Agą Kacprzyk, którą zatytułowałam „Małżeństwo – spacer nad przepaścią”.
Dzisiaj jestem bogatsza o to doświadczenie rozpaczy, które zmusiło mnie do poszukiwań jego genezy. Jestem także bogatsza o wiedzę kulturoznawczą i liczne wglądy na temat przekonań i doświadczeń, które zostały mi przekazane w rodzinie, gronie znajomych i dyskursie publicznym. Wiem także, że żona – podobnie jak kobieta – jest kategorią sprawowania władzy nad osobami, którym z racji płci biologicznej przypisuje się podporządkowany status społeczny, polityczny i finansowy. Nie każda żona i kobieta już się na to godzi, lecz większość z nich w Polsce nadal wykonuje tytaniczną, nieodpłatną pracę osoby zarządzającej domem i opiekującej się osobami niesamodzielnymi, na przykład dziećmi czy osobami starszymi. Wiele kobiet wykonuje tę pracę niejako na drugim etacie, pracując zarobkowo w pełnym wymiarze godzin. Małżeństwa męsko-męskie – gdyby były w Polsce legalne – obnażyłyby ten proceder. No bo która osoba z penisem zechciałby dobrowolnie przyjąć rolę niewolnicy, tradycyjnie przypisanej osobie z wulwą? Śmiem sądzić, że nie byłoby ich wiele, chodź z pewnością znalazłyby się takie osoby. Miłosne relacje jednopłciowe bezlitośnie obnażają te struktury władzy i być może to właśnie dlatego pozostają niemożliwe w kraju, w którym wielkim autorytetem cieszy się międzynarodowa instytucja, która do swoich władz dopuszcza wyłącznie osoby z penisami? Osoby z wulwą z kolei pełnią tam funkcje służalcze, bywa że także w sensie seksualnym. Instytucja ta za wszelką cenę pragnie społecznego odzwierciedlenia tego układu nazywając go świętym.
Rozmowę z Agą kwituję stwierdzeniem, że ja wcale nie chcę małżeństwa dla wszystkich, lecz raczej chciałabym zakazu wszelkich małżeństw. Tak było półtora roku temu, a jakie jest moje stanowisko dzisiaj?
Chyba jeszcze bardziej stanowcze.
Instytucja małżeństwa jest instytucją przemocową i nader dyskryminującą. Zawarta (przecież dobrowolnie) nie może zostać rozwiązana w równie prosty sposób, a proces zerwania tej umowy jest kosztowny i ściśle nadzorowany przez wymiar sprawiedliwości, którego przedstawicielki i przedstawiciele mogą odrzucić wniosek. To między innymi na tym polega ów przemocowy aspekt tej instytucji. Jest ona dobrowolnym oddaniem części swoich praw pod władzę państwa. Z kolei dyskryminacja dotyczy wielu obszarów. Pierwszym z brzegu jest fakt, że państwo na mocy aktu małżeństwa przyznaje obywatelkom i obywatelom pewne prawa, których odmawia im, jeśli akt ten nie został zawarty. Co istotne, to państwo decyduje o tym, kto z kim może zawrzeć tego typu umowę. Grono jest de facto bardzo wąskie, gdyż mogą to być wyłącznie dwie osoby przeciwnych płci biologicznych – niepozostające w tego typu relacji z inną osobą. A co, jeśli ktoś chciałby móc zapisać komuś w spadku swój majątek bez konieczności uiszczenia podatku? Co, jeśli dwie przyjaciółki będące z relacjach małżeńskich z innymi osobami chciałyby mieć prawo do otrzymania informacji medycznych o sobie nawzajem? Co, jeśli mieszkający ze sobą latami męscy współlokatorzy-single chcieliby wspólnie rozliczać swoje wydatki i podatki z racji prowadzenia wspólnego gospodarstwa domowego? Dlaczego tylko jeden rodzaj relacji jest uprzywilejowany w świetle prawa, podczas gdy my wszyscy żyjemy w różnych relacjach – w kilku różnych jednocześnie? Niektóre z nich mają w swoim repertuarze stosunki seksualne, ale dlaczego to właśnie ten wątek relacji miałby być decydujący? I to jeszcze wyłącznie w wersji heteroseksualnej?
Zapraszam do obejrzenia naszych rozmów!
Olga Żmijewska – kulturoznawczyni, fundatorka i prezeska Fundacji Sztuka Wolności i pomysłodawczyni jej marki Peace & Pussy. Pod marką Crystal Palace Productions prowadzi galerię online, gdzie sprzedaje limitowane edycje swoich zdjęć krajobrazu kulturowego Warmii i Mazur. O łączeniu tych dziedzin życia pisze na blogu Zdrowywiesniak.pl.